07 mar Pobudka, do pracy
Parujący policzek zsuwam niechętnie z poduszki
Nie będzie mnie tu gdy przejrzą oczy i ożywią paluszki
Nie zadziwię się z nimi, w świetle różowego wschodu,
Że po śnie nastał kolejny darowany dzień
Cichy trzask drzwi, ruszam, zziębnięta, tak nagle na jawie,
Wsłuchana w rytm kroków, szept modlitw, i marząc o kawie
Jak inni, co przed chwilą ciepły śnili sen
Oswajam chłód powoli, jest mi coraz milej
Cieszy chwila bez dziecięcego perpetuum mobile
Radość podszyta tęsknotą: nie woła – nikt! – (przez chwilę)
W którymś zakamarku dnia maleńcy zaczną tęsknić
Snuć się, marzyć o tym, by dzień ze mną zwieńczyć
Słońce, schodząc w dół, wydłuży nam cień
W końcu! Błyszcząca torba z pracy, rzucona u progu
Odbije uśmiech: to dziecko-mistrz biegu trójnogu
Kolejne stópki na podium, a ja dziękuję Bogu
Iga
Wstawiony o 13:34h, 11 czerwcaAch , jak ładnie ujęlaś to, co każda matka chyba czuje… Bardzo mi sié podoba caly wiersz,tyle fajnych obrazków… perpetuum mobile!!
Sylwia
Wstawiony o 14:16h, 11 marcaSłodko się to czytało :))))