Pobudka, do pracy

Parujący policzek zsuwam niechętnie z poduszki

Nie będzie mnie tu gdy przejrzą oczy i ożywią paluszki

Nie zadziwię się z nimi, w świetle różowego wschodu,

Że po śnie nastał kolejny darowany dzień

                                                       

Cichy trzask drzwi, ruszam, zziębnięta, tak nagle na jawie,

Wsłuchana w rytm kroków, szept modlitw, i marząc o kawie

Jak inni, co przed chwilą ciepły śnili sen

 

Oswajam chłód powoli, jest mi coraz milej

Cieszy chwila bez dziecięcego perpetuum mobile

Radość podszyta tęsknotą: nie woła – nikt! – (przez chwilę)

 

W którymś zakamarku dnia maleńcy zaczną tęsknić

Snuć się, marzyć o tym, by dzień ze mną zwieńczyć

Słońce, schodząc w dół, wydłuży nam cień

 

W końcu! Błyszcząca torba z pracy, rzucona u progu

Odbije uśmiech: to dziecko-mistrz biegu trójnogu

Kolejne stópki na podium, a ja dziękuję Bogu

2 komentarze
  • Iga
    Wstawiony o 13:34h, 11 czerwca Odpowiedz

    Ach , jak ładnie ujęlaś to, co każda matka chyba czuje… Bardzo mi sié podoba caly wiersz,tyle fajnych obrazków… perpetuum mobile!!

  • Sylwia
    Wstawiony o 14:16h, 11 marca Odpowiedz

    Słodko się to czytało :))))

Post A Reply to Iga Cancel Reply