23 sty Kurtyna
Zdrętwiałe palce, drżące
marszczą jeszcze roletę
Ten skrawek papieru zatańczy tak, jak zagra sznurek
Na zakończenie długiej sceny
Synu, scenariusz jest Mój
Nie kończ go przedwcześnie
Gdy papier opadnie
Zgasi cię, będziesz sam
Scenariusz? Chaos nieznośny
Cisza mi ciąży, publiczność czeka
Wbija wzrok w moje nędzne ciało
Z grzeczności milczą, ale ja wiem swoje
Wolę pójść
To nie twa godzina, synu, graj
W końcu opuszczę kurtynę
Ciężkie, ręcznie haftowane sukno
Oddzieli zmierzch od nowego dnia
Ich wzrok na moim drobnym ciele
Wolę już iść, uprzedzę ich
Nie zdążą palców złożyć do gwizdu
Synu, gwizdów nie będzie
To moje arcydzieło
Będą mówili „ex machina”
Scenę wkrótce zaleje światło
I przyjdę Ja
Wpatrzeni
Zapomną o oklaskach
Brak komentarzy