Kurtyna

Zdrętwiałe palce, drżące

marszczą jeszcze roletę

Ten skrawek papieru zatańczy tak, jak zagra sznurek

Na zakończenie długiej sceny

 

Synu, scenariusz jest Mój

Nie kończ go przedwcześnie

Gdy papier opadnie

Zgasi cię, będziesz sam

 

Scenariusz? Chaos nieznośny

Cisza mi ciąży, publiczność czeka

Wbija wzrok w moje nędzne ciało

Z grzeczności milczą, ale ja wiem swoje

Wolę pójść

 

To nie twa godzina, synu, graj

W końcu opuszczę kurtynę

Ciężkie, ręcznie haftowane sukno

Oddzieli zmierzch od nowego dnia

 

Ich wzrok na moim drobnym ciele

Wolę już iść, uprzedzę ich

Nie zdążą palców złożyć do gwizdu

 

Synu, gwizdów nie będzie

To moje arcydzieło

Będą mówili „ex machina”

Scenę wkrótce zaleje światło

I przyjdę Ja

Wpatrzeni

Zapomną o oklaskach

Brak komentarzy

Napisz komentarz