Meandry rodzicielstwa

Istnieje coś w rodzaju rodzicielstwa premium. Wertując pisma wnętrzarskie, hobbystyczne, czy podczytując wciągające blogi lifestyle’owe napotykamy na jego migawki. Panią domu, zgrabną, w dyskretnym makijażu, królującą w ultra-czystym salonie lub kuchni obszernego, gustownie – rustykalnie, lub awangardowo, a na pewno spójnie –  urządzonego domu. Dzieci z rozwianym, mniej ortodoksyjnie bądź nie-strzyżonym włosem, bawiące się drewnianymi zabawkami, wspinające się na domek na drzewie (własnej roboty), ubrane w gładkie, czasem dizajnersko niedbałe ciuchy z bawełny ekologicznej i lnu. Kolejne migawki zapewniają dostęp do kuchni, gdzie na blacie kontemplujemy świeże produkty rolnictwa ekologicznego, z których powstają zdrowe przekąski, dalej podziwiamy fantazyjne ujęcia muffinek w kolorowych papilotkach i dżemów jabłkowych z rozmarynem (własnej roboty). W końcu podziwiamy dżungle gustownych bawialni, gdzie wśród bajecznych zabawek i na kolorowych dywanach buszują dzieci, nierzadko w towarzystwie i przy aktywnym zaangażowaniu mam uwielbiających spędzać czas z latoroślami  na kreatywnej zabawie, zanim życie malucha zostanie rozdrobnione i podzielone na kierat „balet-basen-fortepian-francuski-ortodonta” heroicznie obsługiwany przez rodziców.

 

Istnieje również rodzicielstwo mniej glamour, bliższe polskiej średniej. Migawki musimy sobie sami dostarczyć oczami wyobraźni, bo na blogach ich już tak często nie uświadczymy, a magazyny wnętrzarskie też go – rzecz zastanawiająca –  nie dokumentują. W tej scenerii widzimy starsze panie o zmęczonych twarzach siedzące na ławeczkach placów zabaw, telepiące wózkiem lub pokrzykujące „uważaj” lub „nałóż czapkę!”. Widzimy dzieci żywe, rozlatane po placu zabaw, w kurteczkach w deseń uderzająco znajomy, jeśli akurat przed chwilą mieliśmy w ręce gazetkę Lidla. Dzieci żywiące się w plenerze „bułami” lub mlecznymi czekoladkami, których cukrowa słodycz zwala z nóg największego łasucha. W kolejnym ujęciu widzimy mamę wracającą dopiero pod koniec dnia, po pracy, gdy obarczona siatami i zadyszana staje w progu dość zabałaganionego (i niespójnego stylistycznie) mieszkania i bynajmniej nie w głowie jej zabawa, co dopiero kreatywna. Dzieci asystują jej przy myciu łazienki i gotowaniu, nierzadko przeszkadzając i pętając się pod nogami z braku lepszej rozrywki, chyba że akurat tata ma ochotę wziąć je na spacer. I tak dalej, zanim film malucha urwie się po wieczornej bajce.

 

Dwa światy, zdaje się, zupełnie nieporównywalne.

 

Ciekawe, drogi czytelniku, jakiej puenty się po tym zestawieniu spodziewasz. Może takiej, że opowiem się za premium, za delektowaniem się rodzicielstwem, za czasem na kreatywną zabawę, za stworzeniem dziecku warunków doskonałych. Że wytoczę artylerię analiz, zahaczając o brak miejsc w żłobkach, fikcyjne równouprawnienie, przeciążenie babć, śmieciowe jedzenie, albo ekonomiczną przepaść między życiem a wymarzonym lifestyle’m, albo że się ogólnie ludziom w głowach poprzewracało. Za mało myślą o dziecku. Albo dziecko jest pępkiem świata. Przyznam, że wszystkie te aspekty są w tekście obecne i można je rozwijać do woli, nawet jeśli wydają się sprzeczne.

 

Nie ma co puentować. Nierówne algorytmy rodzicielstwa skutecznie wybijają z głowy tego rodzaju zapędy. Rodzicielstwo jest dziedziną w której prognozy są niewskazane i puenty życiowe przerastają wszystkie analizy na papierze. Niesamowite jest bowiem to, że każde dziecko jest w stanie wyciągnąć z dzieciństwa to, co najlepsze, niezależnie od tego, czy wzrasta w szklarni, w „toku indywidualnym,” w majestacie porad znawców od wychowania, czy jest wychowywane niejako „przy okazji”, przez cały rodzinny (bądź opiekuńczy) sztab, podług metody mocno amatorskiej i niekonsekwentnej. Kreatywna zabawa z wycinankami łowickimi i klockami korbo może dostarczać małemu człowiekowi dokładnie tyle samo potrzebnych do rozwoju bodźców, co znudzone bełtanie patykiem w błocie. Morał z tego taki, że my, kochający i znerwicowani rodzice wiecznie oscylujący między premium a standard mamy jakąś szansę aby wypuścić w świat dzieci, które będą kreatywne, szczęśliwe,  a może nawet i bez próchnicy.

Brak komentarzy

Napisz komentarz