Ustawienia domyślne

Szatkujemy rzeczywistość na drobne confetti i czynimy ją sobie poddaną, odnajdując się raz lepiej, a raz gorzej w przeróżnych jej częściach.

Jeśli panuję nad wielością perspektyw i w każdej potrafię się odnaleźć szybko i bezproblemowo, bez rozdarcia i poczucia nieadekwatności, zaczynam postrzegać siebie jako ultra-kompetentnego mistrza ceremonii. Jeśli dodatkowo w wielu sytuacjach i środowiskach cieszę się uznaniem i autorytetem, a w pewnej ręce wyczuwam końcówki sznurków, którymi pociągam, kiedy tylko chcę, i kontroluję świat mnie otaczający– wpływając na zachowanie innych – to rosnę w swoich oczach do rozmiarów wprost niebotycznych.

Skutek uboczny jest taki, że uczę się też traktować ludzi inaczej w różnych sytuacjach. Czasami spoufalam się, czasem stawiam na frywolne poczucie humoru, a innym razem decyduję się na wystudiowaną powściągliwość.  To zastanawiające, jak różne są twarze, które możemy pokazać światu. Ileż w nas zdolności kamuflażu, akcentowania zupełnie różnych aspektów w zależności od towarzystwa. Ciekawe ile w tym zwykłej, naturalnej mimikry – przecież trzeba dostosować się do tematu rozmowy, a nie non stop nadawać o tym samym – a ile lawirowania i kalkulacji, bo pokazujemy się z takiej a nie innej strony, aby wzbudzić akceptację  lub podziw, albo wspiąć się na pozycję dominacji.

Dodać do tego jeszcze szczyptę interesu własnego, chęć zjednania sobie kogoś….  światy psychiczne się komplikują, a granice przesuwają, tak dobrze się gra, że aż ponosi, a inni schodzą na drugi plan.

Zwielokrotnienie kontekstów naszego świata może sprawić, że wkradnie się jakaś nieuczciwość, jakieś oszustwo, nawet nieuświadomione, bo te poszatkowane fragmenty świata nie tylko staną się od siebie zupełnie różne, ale wręcz mogą zacząć wykluczać się wzajemnie. Może dojść do tego, że gdzieś gramy świętoszka, a w innym miejscu nie mamy żadnych zahamowań.

Jeśli doszedłeś do tego miejsca, drogi czytelniku, to może zaczynasz już wzruszać ramionami, uspokojony, że aż takie wyżyny hipokryzji ci nie grożą. Wydaje mi się jednak, że nie warto się przedwcześnie wycofywać z wysiłku obserwacji samego siebie, bo w zatrzęsieniu możliwych subiektywnych światów każdy jest narażony na dwu- i wielo-licowość, na liche maski z papieru, albo przez wyrachowanie albo – wręcz przeciwnie –  nieuwagę. Konsekwencje dotykają nie tylko nas, ale i innych ludzi. Jeśli nie mamy kontaktu z naszym prawdziwym „ja” i nie potrafimy się przywołać do porządku (w oparciu o introspekcję), to również inni jawią się nam jako mniej realni, uwarunkowani kontekstem,  a cała sytuacja staje się placem rozgrywek, placem zabaw. Poruszamy się w przestrzeni, w której łatwo jest  nadać (niedobry) ton, wyśmiać, omotać, albo dać się samemu wyśmiać, omotać, odrealnić, zrobić coś głupiego i małostkowego, opowiedzieć się za czymś wbrew sobie, bo inni tego oczekują itp itd.

Pytanie, czy bawi nas to na tyle, że będziemy w tym mętliku i przedstawieniu trwali, nawet jeśli to nas rozdrobni i gdzieś (jednak) zdegraduje. Bo zaczynamy wtedy na przykład krytykować za plecami kogoś, komu oficjalnie tchórzliwie potakujemy, albo dorabiać sobie Bóg wie jakie teorie na obronę własnych sprzeczności i niekonsekwencji.

Warto wziąć siebie samego na dywanik. Zechciej się człowieku uprościć, przywróć równowagę na wszystkich frontach,  daj się poznać od tej prawdziwej strony dystansując się od wiecznego placu zabaw, słów głupio rzuconych, gestów strwonionych, ludzi nakładających nędzne maski by przetrwać rozgrywkę.

Jedynym ratunkiem będzie wdrożenie „ustawień domyślnych” narzucających oszczędność słów, eliminację pustych gestów i opowieści. „Ustawienie domyślne” to wyzwanie do odważnego opowiadania się za tym,  co najważniejsze, nawet kosztem popularności. Wymaganie, abyśmy spojrzeli na człowieka stojącego przed nami w sposób świeży i uczciwy i trzeźwy. Jeśli ten człowiek jest mocny, dominujący, taka uważność uodporni nas na jego gierki – a przynajmniej będziemy w stanie je przejrzeć i zorganizować obronę. A jeśli ten człowiek  jest słabszy, to korzyść z wdrożenia „ustawień domyślnych” jest bezsprzeczna: w ten sposób składamy sobie obietnicę, że ten człowiek nigdy nie dozna od nas krzywdy nawet jeśli jest na słabej pozycji.

Nie potrzeba będzie mediatorów, prawników ani policji, ani sprzątaczy (do confetti). Upilnujemy się sami.

Brak komentarzy

Napisz komentarz